– Sammy, opowiedz mi, jak zaczęła się Twoja przygoda z koszykówką.
– Tak naprawdę zacząłem grać w koszykówkę dzięki mojemu ojcu. To on właściwie od moich narodzin zachęcał mnie do tego sportu.
– W internecie przeczytałem, że Twój tata grał nawet dla Portland Blazers! Podobno był najlepszym graczem pochodzącym z Jackson.
– Dokładnie tak! Bez krzty przesady był najlepszy!
– Jakie są Twoje największe atuty jako gracza koszykówki?
– Myślę, że najlepiej idzie mi przede wszystkim drybling, rzucanie do kosza, no i najważniejsze – wiem jak szybko dostać się pod kosz rywali!
– Jakbyś opisał swoją „etykę pracy”?
– Hmm. Myślę, że przede wszystkim skupiam się na ciężkiej pracy i stawaniu się lepszą wersją siebie.
– Jakie jest Twoje dotychczas największe osiągnięcie jako koszykarza?
– Moje największe sukcesy to na pewno dostanie się do McDonald’s All-American Nominee, ale też gra w Dywizji Pierwszej amerykańskich uniwersytetów oraz po prostu stanie się profesjonalnym koszykarzem.
– Podaj przykład, gdy jako gracz pokonałeś jakieś trudności.
– Największym wyzwaniem dla mnie było nierzucenie koszykówki po tym, jak mój tata umarł…
– Gdybyś miał możliwość: co byś zmienił w koszykówce?
– Nie zmieniłbym nic. Uwielbiam ten sport takim, jaki jest!
– A jako koszykarz: co dla sportowca jest największym wyzwaniem?
– Myślę, że ciężka, ale za to w cenie, jest wiara w siebie po porażkach i niewychylanie się po zwycięstwach. Chłodna głowa.
– Co wyróżnia Ciebie od innych graczy?
– Zdecydowanie mój charakter! (śmiech).
– Którego gracza NBA najbardziej podziwiasz?
– Bezdyskusyjnie – Allen Iverson.
– Jak myślisz: jaki czynnik tak naprawdę prowadzi koszykarską ekipę do zwycięstwa?
– Drużyna zawsze, ale to zawsze powinna grać zespołowo i trzymać się razem podczas stawiania czoła przeciwnościom losu!
– Który moment jak dotąd wspominasz najmilej ze swojej kariery?
– Moment, w którym tak naprawdę stałem się profesjonalnym graczem koszykówki.
– Masz jakieś przedmeczowe rytuały albo przesądy?
– Raczej nie mam żadnych.
– Kiedy nie jesteś na parkiecie, co tak naprawdę lubisz robić?
– Uwielbiam spędzać czas z moją rodziną. Są całym moim światem! Co ja bym bez nich zrobił…
– Jak równoważysz swoje życie prywatne z byciem sportowcem?
– Nie jest to łatwe, ale staram się trzymać harmonogramu. To znacznie ułatwia mi zrównoważenie wszystkiego.
– Jakie masz cele długoterminowe i co byś chciał osiągnąć jako koszykarz?
– Moim celem jest przede wszystkim zdobycie mistrzostwa i awans, a kto wie – może kiedyś zagram w Eurolidze albo NBA.
– Masz jakieś rady dla młodych adeptów koszykówki?
– Hmm, przede wszystkim oprócz ciężkiej pracy młodzi muszą mieć radochę z gry. Ciężką pracą zajdzie się dalej niż jechaniem na samym talencie.
– Czy chciałbyś coś konkretnego osiągnąć przed przejściem na emeryturę?
– Przed zakończeniem kariery chciałbym zdobyć jak najwięcej mistrzostw. Może nawet moja koszulka wejdzie do galerii sław na moim college’u!
– Czy obejrzałeś już jakiś mecz polskiej koszykówki?
– Tak, udało mi się obejrzeć już kilka.
– Jaka jest Twoja ulubiona drużyna w NBA?
– Nie mam :). Mam tylko ulubionych zawodników!
– Jakiej muzyki słuchasz najczęściej przed meczem?
– Głównie rapu i hip-hopu.
– Masz już jakichś znajomych w drużynie?
– Tak, poznałem już drużynę. Fenomenalna ekipa!
– Jak Ci się podoba Warszawa?
– Jest ekstra. Potężna dawka historii. Bardzo przypomina mi to Boston!
– A Twoje jak na razie ulubione miejsce w stolicy?
– Nie oszukujmy się, McDonald’s jest najlepszy!
– Może interesujesz się też innymi sportami? Polonia w Warszawie to nie tylko koszykówka – przede wszystkim to piłka nożna, ale też mniej znane sekcje, jak chociażby szachy czy lekkoatletyka.
– Tak, nie patrzę jedynie na koszykówkę. Staram się też śledzić inne dyscypliny. Dobrze wiedzieć, może kiedyś się wybiorę na mecz piłki!
– Jak zapamiętałeś zespół Mexico New Highlands?
– Spędziłem tam niesamowite chwile, na pewno zapamiętam je do końca życia. Przede wszystkim poznałem genialnych ludzi, byliśmy dla siebie jak rodzina!
– Słyszałeś, że mecze w Europie są zupełnie inne od tych w USA? Przede wszystkim fani są bardzo głośni, a w trakcie całego meczu wszyscy razem śpiewają.
– Tak, słyszałem. Nawet widziałem! Podoba mi się to, już nie mogę się doczekać mojego debiutu na Kole!
– Co sprawia, że ligi uniwersyteckie cieszą się aż takim zainteresowaniem w USA?
– Szczerze nie mam pojęcia dlaczego ludzi aż tak to kręci. Może z racji tego, że w te rozgrywki pompowane są ogromne ilości pieniędzy.
– Co musisz zrobić, by zagrać w Dywizji NCAA?
– Musisz przejść testy SAT i ACT oraz mieć dobre GPA. Oprócz tego trzeba dobrze grać w koszykówkę! (SAT/ACT oraz GPA to amerykańskie punkty, które są podliczane, by dostać się na studia – przyp. red.).
– Z czym kojarzyła Ci się Polska zanim pojawił się temat Twojej gry dla Polonii?
– Tak jak wszyscy w USA, Polskę kojarzymy przede wszystkim z piosenek Lil Yachty. Wszyscy go tam słuchamy! „I took the wok to Poland” (śmiech).
– Wszyscy są podekscytowani Twoją osobą i każdy wyczekuje już Twojej pierwszej trójki na parkiecie. Masz coś do powiedzenia fanom?
– Już nie mogę doczekać się, gdy zaprezentuję się kibicom na pierwszym domowym meczu. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na show, który Wam zgotujemy!!!
Rozmawiał Tymoteusz Janczak
Fot. KKS Polonia Warszawa