Mamy nowego mistrza Polski w koszykówce! W czwartek King Wilki Morskie Szczecin pokonał WKS Śląsk Wrocław, dzięki czemu zwyciężył w rywalizacji 4:2. Jednym z najważniejszych architektów sukcesu szczecińskiego zespołu jest niewątpliwie ich trener, Arkadiusz Miłoszewski, wychowanek Polonii. Z tej okazji przybliżamy polonijne losy trenera nowych mistrzów Polski.
Urodzony 22 marca 1973 r. Miłoszewski swą przygodę ze sportem rozpoczął w Polfie Tarchomin pod okiem Krzysztofa Chrobaka – późniejszego trenera piłkarzy Polonii. Jego kariera piłkarska skończyła się wskutek… zbyt brutalnej gry.
- Uratowałem wtedy swój zespół, bo zawodnik rywali szedł na sytuację sam na sam z bramkarzem (…) graliśmy ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki na wyjeździe. (…) Po wślizgach miałem bardzo mocno pozdzierane biodra. Wtedy w tamtym meczu wchodziłem we wślizg i poczułem, że zrywa mi się skóra niemal do kości. Do dzisiaj mam ślady. Faul był brutalny, ale nie chciałem go uderzyć po gwizdku. Byłem jednak sfrustrowany i gdy wstawał to go kopnąłem. Dostałem czerwoną kartkę. W przerwie trener powiedział, że mam przeprosić sędziego, ale wstydziłem się do niego iść, choć trener ostrzegał, że mogę dostać długie zawieszenie. No i dali mi trzy miesiące kary. Miałem dużo wolnego, a kolega z osiedla powiedział, że jedzie na trening koszykówki, więc poszedłem z nim. I tak zostałem. Najpierw jako zawodnik, a potem trener. – wspominał na łamach Przeglądu Sportowego okoliczności, w jakich zakończył swą przygodę piłkarską, a trafił na koszykarskie treningi młodzieżowej Polonii prowadzonej przez Adama Latosa.
W sezonie 1990/91 (dane za plkhistory.ugu.pl) Miłoszewski zadebiutował w pierwszej drużynie Polonii Warszawa, w składzie m.in. z Witoldem Ziółkowskim - wicemistrzem Polski z 1976 r., czy pamiętającym grę w latach 70. Wiesławem Tafilem i Wojciechem Królikiem. - Najstarszym zawodnikiem był Witek Ziółkowski on miał wtedy chyba 35-36 lat i mówiłem do niego "proszę pana". Nigdy tego nie powiedział, ale czuł się obrażony, że tak go postarzam. – opowiadał po latach na łamach Gazety Wyborczej.
Choć Polonia, do której wchodził, miała mocarstwowe plany, w 1991 r. spektakularnie awansowała do Ekstraklasy i była wymieniana w gronie faworytów nawet do walki o mistrzostwo, już kilka miesięcy później popadła w poważne problemy. Mimo to, po latach, na łamach portalu polonia2011.waw.pl, z sentymentem wspominał tamten okres:
W ekstraklasie graliśmy wtedy oczywiście na Konwiktorskiej. Dla mnie to były wspaniałe momenty. Rzadko kto u nas wygrywał. A każdy mecz był dla nas jak święto. Jak dostałem pierwsze powołanie do meczowego składu, to całą noc nie mogłem zasnąć. Nie chodziło nawet o to, że zagram. Sam udział w rozgrzewce mnie ekscytował. Wystarczyła ta świadomość, że pokażę się tym wszystkim ludziom, na rozgrzewce dam kilka wsadów. To było niesamowite przeżycie. (…) Na mecze przychodziły całe rodziny, warszawscy dziennikarze. Doping był cały czas, a piłkarscy kibice śpiewali przez cały mecz. Fantastyczna publiczność. Po meczu i my, i kibice, chodziliśmy do takiej pizzerii na ul. Andersa. Kibice raczej zasiadali w części dla palących, my w drugiej części, ale to też był pewien rytuał. Była silna więź między nami.
W 1994 r., wraz z Wojciechem Królikiem, odszedł do Polonii Przemyśl. Już w pierwszym sezonie osiągnął największy sukces zawodniczy – wicemistrzostwo Polski. Miłoszewski znalazł się w orbicie graczy powoływanych do kadry, niestety dla niego, w tym czasie zaczął cierpieć na bóle pleców, które wyhamowały jego karierę zawodniczą.
W 1999 r. wrócił do Polonii Warszawa. Poza epizodem gry w Koszalinie w sezonie 2002/03, do końca kariery zawodniczej grał w Warszawie. Z uwagi na problemy zdrowotne, nie odgrywał w Polonii takiej roli, jak w swych najlepszych latach, więcej grywając w drugoligowych rezerwach. Do swojej kolekcji mógł dodać także brązowe medale z lat 2004 i 2005. W roku 2006 miał rozpocząć współpracę z zespołami młodzieżowymi KS Polonia Warszawa, ostatecznie jednak zasilił powstający właśnie projekt Polonia 2011, którego stał się mocnym ogniwem. To tam zakończył karierę zawodniczą w 2007 r., będąc autorytetem na parkiecie dla nowego pokolenia zawodników, jak Marcin Dutkiewicz (rocznik 1986), Marek Popiołek (rocznik 1989), czy Jarosław Mokros (rocznik 1990). W Polonii 2011, wraz z Mladenem Starceviciem, doprowadził juniorów starszych do trzech z rzędu mistrzostw Polski, asystował w ligowej drużynie Polonii 2011 i AZS Politechniki Warszawskiej (awans do Ekstraklasy w 2009 i 2011 r.) łącząc to z trenowaniem zespołu rezerw (najpierw AZS Politechnika Warszawska, potem Polonia 2011). W trakcie sezonu 2011-12 pierwszy raz samodzielnie objął ekstraklasową drużynę – AZS Politechniki Warszawskiej.
W 2012 r. wyjechał do Cetniewa, gdzie prowadził m.in. drugoligowy zespół SMS-u. W grudniu 2013 r. prowadzona przez niego drużyna (w składzie z m.in. Michałem Kierlewiczem) przyjechała do Warszawy na mecz z drugoligową MKS Polonią Warszawa, z którą wygrała 81:76. - W pewnym momencie kibice nawet skandowali „Arek Miłoszewski”, i to fajne, może nawet to młodsze pokolenie kibiców Polonii mnie pamięta? To, że oni mnie pamiętają, wiedzą kim jestem i ile dla mnie znaczy dla mnie ten klub, ten obiekt, cała Warszawa i w szczególności Polonia, sprawia, że na sercu jest bardzo miło, a jeszcze wygrać tutaj… - wspominał po tamtym meczu.
W kolejnych latach Miłoszewski pojawił się w seniorskiej koszykówce, ale jako asystent – w Stelmecie/Zastalu Zielona Góra, czy reprezentacji Polski. W 2021 r. przejął stery King Wilków Morskich Szczecin.
Choć, jak wspomniał na łamach portalu super-basket.pl właściciel Kinga, Krzysztof Król, zespół nie miał w obecnym sezonie większego budżetu niż w poprzednich latach (od 2018 r. szczecinianie zajmowali w sezonie zasadniczym kolejno miejsca 7., 7., 8., 7., 8., w play-offach nie wychodząc poza I rundę), w tym sezonie prowadzone przez Miłoszewskiego Wilki Morskie spisywały się rewelacyjnie. Najpierw zajęły 2. miejsce po fazie zasadniczej, a następnie świetnie radząc sobie w play-offach awansowały do finału.
Skoro awans do finału był sensacją, to przebieg pierwszych trzech meczów zszokował całą koszykarską Polskę. Zespół ze Szczecina zwyciężył w pierwszych trzech meczach, będąc najczęściej zespołem o klasę lepszym od broniącego tytułu WKS Śląska Wrocław. Choć w kolejnych dwóch meczach było gorzej, w czwartek King Wilki Morskie stanęły na wysokości zadania i dzięki wygranej 92:72 zdobyły historyczne złoto.
Koszykarska opinia publiczna zgodnie podkreśla, że tytuł dla Kinga - przed sezonem typowanego raczej do zajęcia miejsca w środku tabeli - to jedna z największych sensacji w historii polskiej koszykówki. Sensacja, do której doprowadził wychowanek Polonii - Arkadiusz Miłoszewski.
Jeszcze raz oddajmy głos właścicielowi Kinga (za super-basket.pl): - Niech pan napisze to wyraźnie, jeśli faktycznie zdobędziemy złoto: mistrzostwo Polski nie jest żadną moją wielką zasługą, wydałem na utrzymanie zespołu tyle samo pieniędzy co przez poprzednie lata. I niech pan doda, najlepiej drukowanymi literami: mistrzostwo Kinga Szczecin to zasługa Arkadiusza Miłoszewskiego. Koniec, kropka!
Arkadiuszowi Miłoszewskiemu serdecznie gratulujemy tego fenomenalnego sukcesu!
Fot. Polsat Sport/Gazeta Wyborcza