Autor: 
Redakcja
Data: 
1 stycznia, 2023

Rafał Smalec: Cel? Walka o awans! (wywiad)

– Serdeczne gratulacje za awans do II ligi, ale też piłkarski za cały rok w Pana wykonaniu. Na pewno te chwile zostaną w pamięci do końca życia. W takim razie zapytam o przepis na taki sukces.
– Przede wszystkim dziękuję bardzo w imieniu swoim, jak i wszystkich osób w klubie, które się przyczyniły do tego wyniku. A przepis? Każdy może powiedzieć, że przepis zawsze jest taki sam – pokora, ciężka praca i wiara w końcowy sukces, więc myślę, że potrzeba wszystkiego po trochu, żeby wszystko zatrybiło. Musi być świadomość, odpowiednia merytoryka i jakość zawodników. Tych składowych jest naprawdę mnóstwo i to musi wszystko zadziałać w danym czasie jednocześnie. My to zrobiliśmy i chcemy cierpliwie dalej to rozwijać i pielęgnować, a na koniec zobaczymy, dokąd nas to doprowadzi.

– Jaki jest cel minimum na ten sezon, a jaki maksimum? Czy trener i drużyna są gotowi pójść poziom wyżej?
– Myślę, że na to będziemy sobie w stanie odpowiedzieć w czerwcu, jak skończy się cały sezon, ale na dzień dzisiejszy nie ma co tego rozdmuchiwać. Postawiliśmy sobie za cel walkę o awans do I ligi i nasze plany zweryfikuje boisko, bo to właśnie ono pokaże, czy jesteśmy gotowi. My zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby się udało. To jest tylko sport – piłka wiele razy pokazała swoje niesamowicie trudne oblicze, pewnego rodzaju boiskowe psikusy i tak dalej, i tak dalej. Będziemy ciężko pracowali i celujemy, żeby na koniec sezonu być na miejscu premiowanym awansem i to jest dla nas najważniejsze. Nie wyznaczamy sobie celu minimum, bo chcemy patrzeć w górę, a nie w dół.

– Właśnie, poprzeczka jest wysoko, a co za tym idzie – presja. Nie jest ciężko pracować w takiej marce jak Polonia?
– Cały czas to powtarzam, że każdy z nas, czy trenerzy, czy zawodnicy, wie na co się zdecydowali. Wie, że zdecydował się na grę w klubie ze wspaniałą historią, ogromnymi tradycjami i jeszcze większymi oczekiwaniami. Decydując się na takim ruch, musieliśmy się liczyć z tym, że cały czas dookoła nas będzie pojawiać się słowo „presja” i będzie ona wywierana przez kibiców czy działaczy. Musimy być na to gotowi, a myślę, że każdy w klubie jest tego świadomy. A presja jest – ją widać, ją czuć, ale tak jak mówię – naszym najważniejszym zadaniem jest umieć się z nią oswoić, poradzić sobie i zrobić wszystko, żeby ona nam nie przeszkadzała w codziennym funkcjonowaniu i na boisku.

Trener Rafał Smalec ze współpracownikami podczas meczu CLJ U19 MKS Polonia Warszawa - Raków Częstochowa. Stoją od lewej: Artur Karasiewicz (kierownik drużyny), Piotr Kosiorowski (dyrektor sportowy), Maksymilian Hołownia (II trener), Rafał Smalec i Michał Bajdur.
Fot: Zbigniew Luchciński

– Teraz czas na przemyślenia. Gdyby wziąć pod uwagę okres od początku tego sezonu, co można by poprawić w grze Polonii?
– Wiele elementów. Nie chciałbym ich tu wymieniać, by nie ułatwiać przeciwnikom rozczytanie naszych słabych stron, bo każdy, kto gdzieś ogląda nasze mecze mógłby, że tak powiem, tę stopę achillesową znaleźć. Wiemy, że słabe momenty u nas są, ale robimy wszystko, by je poprawić, bo tak naprawdę na tym polega trening piłki nożnej. To co słabe trzeba poprawiać, a to co dobre musimy doskonalić. Staramy się tak łączyć te wszystkie rzeczy, żeby każdy z tych aspektów był zawarty w naszej pracy – i poprawa, i doskonalenie, i wprowadzanie nowych rzeczy po to, żebyśmy mogli się nieustannie rozwijać.

– Przejdźmy do tematu zawodników. Grzegorz Aftyka – jakie atuty tego zawodnika zadecydowały o jego transferze?
– Przede wszystkim jakość piłkarska, bo ona jest dla nas najważniejsza, a Grzegorz umie grać w piłkę. Dodatkowo jest zawodnikiem bardzo mobilnym pod wieloma względami z bardzo wysokimi umiejętnościami indywidualnymi. Patrząc na to, że sprowadzamy go na pozycję wahadłowego jesteśmy przekonani, że wniesie do drużyny wiele dobrego i to jest dla nas najważniejsze.

– Eryk Mikołajewski podpisał właśnie nowy kontrakt do 2025 roku. Jak bardzo jest Pan zadowolony z tego ruchu, bo przecież Eryk był wyrywany przez topowe polskie zespoły, a niedawno zadebiutował też w młodzieżowej reprezentacji Polski.
– Dlatego cieszymy się, że z nami jest. Pion sportowy z Piotrem Kosiorowskim na czele stanął na wysokości zadania i zrobił wszystko, żeby Eryka u nas zatrzymać. Dla nas to jest najważniejsze, bo to jest chłopak stąd, tu stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki i tu uczył się piłkarskiego rzemiosła. Przebił się swoją ciężką pracą do pierwszego zespołu i w nim jest. Musimy się z takich rzeczy cieszyć, że jednocześnie pomagamy chłopakom się rozwijać, a nie wypuszczamy ich na zewnątrz. Chyba, że to będzie Ekstraklasa, a dla nich to będzie życiowa szansa na zaistnienie – wtedy wiadomo, trzeba się nad tym mocno pochylić.

– Wracając do młodych. Franciszek Antkiewicz, Kacper Jakóbczyk, Wiktor Ambroziak – zawodnicy drużyny juniorów CLJ trenera Adama Chmielewskiego – trenują z pierwszym zespołem. Mają szansę już w okresie zimowym na przejście do pierwszej drużyny, czy na razie jest to „przetarcie” szlaku?
– Dobre określenie – przetarcie szlaków, dlatego, że grają obecnie w drużynie CLJ trenera Chmielewskiego i są tam bardzo potrzebni. My chcemy, żeby oni zobaczyli, jak funkcjonuje piłka seniorska, jak to wygląda na szczeblu centralnym, bo mocno wierzę w to, że każdy z nich chce grać w jak najwyższej lidze, że nie skończą swojej przygody na piłce juniorskiej, tylko chcą grać jak najwyżej. Chcemy im to umożliwiać, żeby zobaczyli jak to wygląda, żeby wiedzieli do czego dążyć. Będą musieli sami ocenić, czy to im się podoba, czy to jest to, czy jednak jest to dla nich za niski poziom i będą chcieli celować jak najwyżej. Zagrają z nami jutro w grze kontrolnej, dostaną po 45 minut. Bo tak jak mówię – chcemy, by zobaczyli, jak wygląda cała praca w mikrocyklu, a mecz będzie kropką nad i. Potem będziemy bacznie obserwowali i zapraszali kolejnych zawodników i finalnie wierzymy w to, że usiądziemy z władzami akademii w czerwcu i dla dobra klubu zabierzemy tych najlepszych chłopaków, którzy w naszej i akademii ocenie będą w stanie rywalizować o grę w pierwszym zespole. Szlak im przetarli Ero [Eryk Mikołajewski], Krzysiu Koton, Biedrona [Bartosz Biedrzyński]. To są zawodnicy, którzy pokazali, że warto pracować i można zaistnieć w swoim środowisku oraz być oklaskiwanym na własnym stadionie.

– Czy Patryk Baran (24 l.) i Adam Smulski (19 l.) – zawodnicy rezerw – przekonali swoją postawą trenera do dołączenia do kadry pierwszego zespołu?
– Obydwaj jadą z nami na zgrupowanie. Pracują z nami od samego początku, w tamtej rundzie też byli z nami na pojedynczych treningach. Chcemy docenić to, że zawsze nam pomagali w trudnych sytuacjach, przeważnie treningowych. Teraz są z nami, poznają nasz model gry i chcemy, żeby to kontynuowali. Jaka będzie ich przyszłość? Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie określić, czy staną się zawodnikami pierwszego zespołu, czy nie. Muszą ciężko pracować i to jest informacja dla wszystkich – jeżeli ktoś chce, to zobaczy, że ciężką pracą można trochę zyskać. Oni zainwestowali w siebie i teraz dla nich nagrodą jest, że jadą z nami na zgrupowanie.

– A propos zgrupowania - czy znani są już rywale gier kontrolnych?
– Tak, już ustaliliśmy to dość dawno. Gramy we wtorek z Wartą Gorzów Wlkp., a w sobotę z Lechią Zielona Góra.

Fot. Bartek Głowacki - kspolonia.pl

– Czy podczas zgrupowania będzie odbywała się głównie praca nad kondycją i motoryką, czy będziemy też pracować nad rozwiązaniami taktycznymi? Czy jest szansa, że wiosną zobaczymy coś nowego w „Smalec-ball”?
(śmiech) To nie jest „Smalec-ball” – to jest praca całego sztabu szkoleniowego. To nie jest tak, że ja sam tworzę, wymyślam inne rzeczy. Pracujemy razem w zwartej grupie i wszyscy wkładają tutaj wiele serca, wiele wiedzy i poświęcenia, żeby to działało jak najlepiej. Będziemy pracowali nad wszystkimi aspektami, to nie jest tak, że jedziemy do Zielonej Góry biegać, bo biegać możemy wszędzie. Jedziemy trenować grę w piłkę, to jest dla nas najważniejsze. Będziemy trenowali w bardzo dobrych warunkach, bo jedziemy pod balon, czyli nie straszna nam w żaden sposób pogoda. A tam poświęcimy czas nad wszystkim, czy nad pracą indywidualną, czy formacyjną, czy zespołową. Przede wszystkim to idealny czas, by drużyna trochę poprzebywała razem, skupiona na pracy i treningach.

– Sztab szkoleniowy – Bartek Jastrzębski zdążył się już zadomowić w drużynie? Czy wprowadził już jakieś nowinki w przygotowaniach?
– Od początku Bartek został dobrze przyjęty do sztabu, bo rozmawiał od razu w naszym języku. Dotarliśmy się bardzo szybko i tak, jest to nowe spojrzenie na drużynę pod względem motorycznym, ale wiedzieliśmy na co się decydujemy i kogo bierzemy do drużyny, bo wcześniej prześledziliśmy jak pracuje trener Bartek. Drużyna go zaakceptowała, miejmy nadzieję, że będzie to finalnie praca z korzyścią dla wszystkich.

– A co z Adamem Pazio? Zawodnik poprzez swojego Instagrama pożegnał się z drużyną, a dyrektor na Twitterze skomentował sprawę tak, że sztab uznał, że nie chce korzystać już z jego usług na wiosnę, a sam zawodnik ma wolną rękę w poszukiwaniu klubu. A przecież nie raz Adam na jesień ratował nas swoimi asystami…
– Wszystko się zgadza, ale takie jest życie piłkarza. Ja, jako trener, muszę czasami podejmować decyzje mało popularne albo niezgodne z tym, co ktoś myśli, ale wszystko to robię w trosce o dobro drużyny. Podjęliśmy w pionie sportowym decyzję, że damy Adamowi wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i tak jest – Adam w rundzie wiosennej nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu pierwszego zespołu.

– Kibice domagają się gry w dwójkę napastników, a nie w jednego, jak to było dotychczas. Czy w związku z tym Junior Radziński dostanie jakieś szanse na grę w II lidze? A może przeprowadzony zostanie transfer „last minute”, jak to było w przypadku Szymona Lewickiego?
– Zobaczymy. To, czy Junior dostanie szansę, zależy tylko i wyłącznie od niego. Od jego dyspozycji, formy, pracy na treningach. Jeżeli ta forma będzie wysoka, to głupotą by było z naszej strony nie wpuszczać takiego zawodnika na boisko. Co do gry na dwóch napastników – już wiele razy o tym mówiłem. Jak trzeba będzie zagrać na dwóch napastników, to zagramy. Nie będziemy zmieniali modelu gry dlatego, że tak chcą kibice. My jesteśmy rozliczani z wyniku sportowego i to jest dla nas najważniejsze. Na chwilę obecną gramy na jednego napastnika. Pierwsze mecze w tym sezonie pokazały, że kiedy trzeba było zagrać dwójką z przodu, to decydowaliśmy się na ten ruch. Na dzień dzisiejszy nie zakładamy, że zmienimy nasz model gry, by grać dwoma napastnikami od początku meczu. Oczywiście, wszystko będzie zależało od sytuacji, od naszego pomysłu na dany mecz. Na razie jesteśmy wierni temu, co wpajamy drużynie do głowy i ma się to nijak do tego, że my nie chcemy. Nasza drużyna jest tak zbudowana, że nasza gra nie jest mało ofensywna, nawet jeśli na boisku jest tylko jeden napastnik. Z drugiej strony to, że zagramy na dwóch napastników, nie spowoduje, że nagle zagramy o wiele bardziej ofensywnie, bo dokładając jednego napastnika skądś musimy zabrać jednego zawodnika. To się wiąże z przestawieniem wielu aspektów. Wszystko można zrobić, ale to jest kwestia potrzeby chwili i będziemy starali się za każdym razem elastycznie do tego podejść.

– Skąd decyzja o wypożyczeniu Filipa Araka przy jednoczesnym pozostawieniu w kadrze Filipa Balcewicza, który jesienią nie zagrał ani minuty?
– Chcieliśmy, żeby Filip korzystał ze złapania jak największej liczby minut na jak najwyższym poziomie. Pojawiła się opcja gry w III lidze i tam go wypożyczyliśmy, bo nie byliśmy w stanie mu zagwarantować odpowiedniej liczby minut, żeby jego rozwój był jak największy. Tam będzie miał szansę regularnej gry, wróci do nas w czerwcu i wtedy będziemy się zastanawiali, czy jest gotowy wskoczyć do pierwszego składu. Ciężko było trzymać go w drużynie, jeżeli wiedzieliśmy, że szanse na grę nie są za duże. Poszedł na wypożyczenie, będzie się rozwijał i głęboko wierzymy w to, że wróci do nas lepszy i gotowy na to, by realnie i bardzo mocno walczyć o grę na poziomie centralnym.

– Mateusz Michalski, czy już jest w stanie dać z siebie sto procent dla drużyny?
– Jak najbardziej, już jest gotowy. Trenuje od samego początku na pełnych obrotach, w każdym treningu uczestniczy na 100%. Z jego strony nie ma żadnego problemu zdrowotnego. Mati, jak każdy zawodnik, walczy o miejsce w wyjściowej jedenastce. Jutro będzie normalnie grał w sparingu.

– Zapytam jeszcze o graczy testowanych. W grudniu testowaliśmy młodego bramkarza Widoku Skierniewice. Jak wygląda jego sytuacja, ewentualnie, czy szukamy młodzieżowca na bramkę?
– Nie, to jest melodia przyszłości. Rozpatrujemy to pod kątem przyszłego sezonu, jest to bardzo młody chłopak, rocznik 2004. Był u nas na tygodniowych testach, chcieliśmy zobaczyć jak wygląda. Został mi zaproponowany przez mojego przyjaciela Piotra Kocębę, z którym współpracowałem w Skierniewicach, a teraz dołączy do nas na obozie, by popracować z drużyną. Robimy przegląd, interesujemy się młodymi zawodnikami, którzy byliby w stanie w przyszłości realnie odegrać jakąś rolę w drużynie. Jest to chłopak, który coś tam potrafi, ale jest młody i potrzeba mu jeszcze chwilę, żeby to złapać.

Fot. kspolonia.pl

– A Kacper Wełniak, który ostatnio trafił do Motoru Lublin. Jak to wyglądało w jego przypadku?
– Był u nas w listopadzie na chwilę, ale trafiliśmy w ciężki moment. Akurat zagraliśmy z Górnikiem Łęczna, a Kacper zagrał w tej połowie, która była fatalna w naszym wykonaniu. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że nie mamy nie wiadomo jak dużo czasu, żeby się mu przyjrzeć. Podjęliśmy decyzję, że wróci do swojego klubu, nie zdecydowaliśmy się na ten transfer. Trafił do Motoru Lublin i życzę mu wszystkiego dobrego.

– Teraz czas na pytania bardziej spoza Polonii. Który styl i warsztat trenera z Lig TOP 5 jest dla Pana wzorem i inspiracją?
– To nie jest tak, że można nie wiadomo ile z ich stylu wynieść, bo tych trenerów widzimy wyłącznie w telewizji i na prime’ie możemy obejrzeć sobie dokumenty z trenerami ligi angielskiej. Na początku swojej pracy byłem, jak to mówią, trenerem od trójkątów, bo gdzieś tam patrzyłem, jak wygląda Barcelona Guardioli. Każdy się tym zachwycał, bo to była tiki taka i piękna gra, ale nie da się tego przenieść jeden do jednego. Owszem, można się gdzieś przypatrzeć, spróbować to w jakiś sposób odnieść do swojej pracy w kontekście np. pracy mentalnej, czyli mowa ciała, zachowanie i tak dalej, ale nie da się tego ściągnąć. Nie mogę nagle powiedzieć, że będę się zachowywał jak Antonio Conte czy Jurgen Klopp. Ja przede wszystkim chce być sobą i to jest dla mnie najważniejsze. Nie chcę nikogo naśladować, na kimś się wzorować, bo to do niczego mnie nie doprowadzi. Pracuję po swojemu, staram się pokornie iść swoją ścieżką i zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie spotykam na niej samych wspaniałych ludzi, oddanych współpracowników, zaangażowanych w pracę zawodników i to się składa na nasze wspólne sukcesy. Sukcesy, które dotychczas osiągałem, czy to w Polonii, czy we wcześniejszych zespołach, to owoc pracy nie tylko mojej, ale wszystkich ludzi zaangażowanych w dany projekt. Inaczej się nie da, obie strony muszą chcieć. Jest sztab, są zawodnicy – to wszystko trzeba skleić, także ja staram się iść mocno swoją drogą.

– I na razie ta droga wiedzie cały czas prosto. Jak Rafał Smalec czuje się jako jeden z dłużej pracujących trenerów w Polonii?
– Wyróżniony! (śmiech) Myślę, że ciężko jest odpowiedzieć na pytanie, jak się czuje. Cieszę się, że czuję zaufanie. To mi pozwala spokojnie pracować. Ja nie muszę przychodzić do klubu i rozglądać się, czy ktoś na mnie czyha w kontekście zaproszenia na spotkanie z pytaniami: a dlaczego tak, a dlaczego tak. Czuję zaufanie od prezesa, od dyrektora ds. sportowych, od ludzi związanych z klubem, od moich współpracowników i od drużyny, a to wszystko pozwala mi spokojnie pracować. Tak jak mówię – jak daleko nas to zaprowadzi? Nie wiem, nie budzę się z myślą, ile to będzie trwało. Budzę się z uśmiechem na twarzy i z myślą, że jadę do miejsca, w którym się realizuję i w którym naprawdę z przyjemnością spędzam czas.

– W Unii Skierniewice był Pan tak naprawdę „nasycony” po czterech latach i trzech zdobytych regionalnych pucharach Polski. A czy w Polonii będzie ten moment nasycenia, czy może „na Smalcu do Ekstraklasy!”?
– (śmiech) Dojechać na smalcu może być ślisko! To jest tak, że w Skierniewicach moja praca nie skończyłaby się na tych czterech latach, gdyby klub miał możliwość zrobienia czegoś więcej. To też było takie nasycenie przez to, że wiedzieliśmy, że na dzień dzisiejszy Unia nie była w stanie walczyć o wyższe trofea, a ja już czułem, że muszę zrobić jakiś kolejny krok, by nie popaść w marazm i dalej rozwijać siebie. Byliśmy razem tam długo, osiągnęliśmy wiele fajnych wyników i czas było zrobić kolejny krok. Krok do przodu, bo Polonia jest olbrzymią marką, a zaufanie, którym obdarzył mnie dyrektor Kosiorowski było wielkie i dla mnie to był niesamowity przeskok, bo jednak niby z III ligi do III ligi, ale z mocnego klubu z III ligi do zespołu, który aspiracje ma olbrzymie i dlatego jako trener nie zastanawiałem się praktycznie w ogóle.

– Póki co – najlepsza, ale też najgorsza decyzja podczas pracy w Polonii?
– Musiałbym pomyśleć, ale pierwsza rzecz, która mi przyszła do głowy, to zmiana ustawienia w zimę w III lidze z 3-5-2 na 3-4-3. To była mega trafiona decyzja, która spowodowała olbrzymi skok jakościowy jeżeli chodzi o drużynę, ale też niesamowity progres. A jeżeli chodzi o najgorszą decyzję – na pewno było kilka błędnych decyzji, ale czy była taka, zonk straszny, która utkwiła mi w głowie? Chyba nie. Człowiek uczy się na błędach, czasami podejmuje te złe decyzje. Na pewno były takie, ale nie będę grzebał w poszukiwaniu tej najgorszej.

– A teraz bardziej odlegle. Jedno marzenie związane z Polonią.
– Patrzymy tu i teraz. Cel i marzenie jest takie, żeby zrobić awans i to jest na dzień dzisiejszy najważniejsze. Jeżeli mówimy o takich celach długoterminowych, to to jest właśnie to. Dążymy do tego, by w zdrowiu przygotowywać się do pierwszego meczu, a potem każdy kolejny grać jak najlepiej i wygrywać, a to nas doprowadzi do tego celu, który jest większy w postaci awansu. Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość

– Na koniec. Kogo widziałby trener w Polonii, biorąc pod uwagę zawodników z polskich lig, mając do dyspozycji nieograniczony budżet?
– Jak będę miał takie możliwości, to wtedy będę się nad tym zastanawiał. Teraz musielibyśmy się naprawdę pochylić nad tym. Jesteśmy w II lidze, spływają nam nie wiadomo jakie pieniądze… Wiem, wybudowałbym bazę. Od tego bym zaczął, bo myślę, że jest to najważniejsza rzecz, by klub mógł spokojnie pracować i się rozwijać, a dopiero potem myślmy o tym. Nie będziemy budowali góry od szczytu, tylko najpierw musimy zbudować fundamenty

– To już wszystko. Dziękuję serdecznie i życzę sukcesów w nowym roku!

Rozmawiał Tymoteusz Janczak

Zdjęcie główne: Polonia Warszawa S.A.

Udostępnij artykuł:
chevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram